środa, 30 stycznia 2013

Krokowej nowa odsłona

I znów Bal Na Zamku! Jak co roku o tej porze, od lat już.....? Nie udało nam się doliczyć, ale wyszło, że może nawet już od ośmiu! Same bale, takie, na jakich bywamy, odbywają się już od lat trzynastu.
Niestety, w tym roku już nie było tak samo. Zabrakło naszego kucharza - showmana, dzięki któremu to miejsce było takie szczególne. 18 lat (pracy na zamku) to dosyć, trzeba było mu pozwolić na zmianę - przekonywały nas panie w recepcji. I to akurat jest prawda, nikt nie będzie dobrym pracownikiem na siłę. Pozostali pracownicy kuchni i jej nowa szefowa to jego wychowankowie, wszystko będzie równie dobre - mówili także. I to już prawdą niestety nie było.
Jedzenie było POPRAWNE. To wszystko, a jak na to miejsce, stanowczo za mało. Dekoracja talerzy także nie oszołomiła fajerwerkami. Nikt nie przywitał nas opowieścią, co będziemy jedli. A to ważne, wbrew pozorom, na całonocnej imprezie - wiedzieć, czego się można spodziewać i jak rozłożyć siły.
Mówią, że człowiek łatwo przyzwyczaja się do dobrego i potem nic mu już nie odpowiada. Ale to nie tak. Lokali, które karmią dobrze, jest już wiele. Siłą tego miejsca była nietuzinkowa kuchnia i równie nietuzinkowa osoba kucharza, który umiał stworzyć wokół jedzenia całe show, umiał wyjść do gości, porozmawiać z nimi, zrobić wspólne zdjęcie. Z tego między innymi powodu, a nie tylko dlatego, że to zamek i niecodzienna sceneria, wybierano to miejsce na wesela i inne uroczystości i imprezy.
Nie wiem, jaka była przyczyna tych zmian (bo zmienił się także dyrektor zamku i nawet nie wyszedł nas powitać, co poprzednia pani dyrektor zawsze czyniła). Nie chcę nawet spekulować, czy powodem były jakieś konflikty personalne, czy potrzeba oszczędności, czy jeszcze coś innego. Ale jeśli oszczędności, to mogą okazać się pozorne, bo ludzie przestaną w takiej ilości się pojawiać.
Czyżby duch Albrechta von Krokow przestał czuwać nad tym miejscem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz