czwartek, 25 kwietnia 2013

Miłosny trójkąt 4

Tymczasem Heinrich wyjeżdża, lato szybko mija, a w listopadzie rodzi się kolejny dziedzic Krokowej - Ekhard Heinrich. To Marianna uparła się na to drugie imię, uparła się też, by to brat męża trzymał małego do chrztu. Niestety, nie było widoków na jego szybki przyjazd. Święta upłynęły cicho, a z powodu niewesołych wieści z frontu, panował nastrój przygnębienia. W końcu stary hrabia oprócz Heinricha miał na froncie także najmłodszego syna, Ulricha.

                                                  * * *

Przedstawiając na stronie Opowiadania czwartą, ostatnią część miłosnego trójkąta - dla tych, których choć trochę zainteresowała prawdziwa historia Marianny - jednocześnie żegnam się z wami.
Od początku roku wiatr mi w oczy wieje i choć próbowałam zawsze udowadniać, że trzynastka nie musi być pechowa, to jednak rok 2013 postanowił dać mi w kość. Na próżno tłumaczę sobie, że nikt mi nie umarł, nikt też poważnie nie zapadł na zdrowiu, a to jedynie są poważne zmartwienia, reszta to pikuś. A jednak....choć nie opiekuję się żadnym obłożnie chorym, podobnie jak u mojej blogowej znajomej życie w ciągłym stresie, niedosypianie, poczucie osamotnienia i beznadziei jest także moim udziałem. No i brak widoków na poprawę....
Nie lubię i nie umiem publicznie zwierzać się ze swoich zmartwień. Mając "doła" nie mam też ochoty na pisanieo czymkolwiek, a często nawet na zaglądanie do was. Z tego powodu blog nie okazał się ani trochę "terapeutycznym". Może kiedyś, jeśli poczuję się lepiej, wrócę.

środa, 10 kwietnia 2013

Jak przeżyć święta bez hiacyntów, baranka i trutnia?

- Wszystko przez to, że nie było tych różowych hiacyntów - Anka próbuje jeszcze połykać łzy - Od tego się wszystko zaczęło.Chciałam same różowe, albo chociaż z białymi, czy jasnoniebieskimi... Mam taki duży, okrągły koszyk, byłaby kolorowa, a do tego pachnąca dekoracja. Ale mieli tylko takie ciemnogranatowe, ponure, to nie wzięłam. Kupiłam zamiast tego miniaturowe żonkile, a one tak szybko zasychają - no, może nie podlałam ich na czas - ale i tak są zbyt mało okazałe. I Tomek nawet nie wyjął naszych świątecznych baranków, a przecież zawsze tak się cieszył, jak je rozstawiał.....
- Zaraz, powoli, bo nic nie rozumiem! Tomek nie wyjął baranków, bo nie kupiłaś różowych hiacyntów?
- Nie, nie dlatego. Ale od początku wszystko było nie tak, a on już musiał wiedzieć, że zaraz wyjedzie, dlatego wcale się tymi ozdobami nie interesował.
- To Tomek wyjechał?
- Radziłaś mi, wygoń tego trutnia, a tymczasem on sam nas opuścił - Anka rozpłakała się już na dobre.
- Naprawdę odszedł od ciebie? - nie mogę uwierzyć.
- No nie - niechętnie przyznaje Anka - tak całkiem nie odszedł, pojechał do jakiegoś dzikiego kraju robić interesy z mafią. Ale on już nie wróci, bo tam go w końcu na pewno zakopią!
- Zakopią? O czym ty mówisz, opamiętaj się dziewczyno!
- Mój zięć tak mówił, on ich wszystkich dobrze zna i ostrzegał Tomka, żeby im nie wierzył, bo oni najpierw z kaźdym piją, a potem w łeb i do piachu. Ale Tomek nikogo nie chciał słuchać, tak się uparł na ten wyjazd. Ja się też pierwszy raz postawiłam, powiedziałam, że widać się nie nadaje do biznesów, skoro żaden mu nie wyszedł, więc czas się wreszcie opamiętać i znaleźć sobie jakąś uczciwą pracę.
- i co on na to?
- Ach, wiesz, jaki on jest! Do normalnej roboty to on się nie nadaje, tylko: załatwić, zorganizować, pojechać - wtedy jest w swoim żywiole. Musiał już dawno nabić sobie głowę tym wyjazdem, przebąkiwał nawet nieraz, ale bardziej na zasadzie sondażu, co ja o tym myślę. A ja cały czas mówiłam, że to głupi pomysł, interesu z tego nie będzie i żeby wreszcie przestał się wodzić za nos tym ludziom. To szykował wszystko po cichu i nagle w świąteczny poniedziałek - szast, prast - zaraz wyjeżdżam. I tyle było świątecznej atmosfery! - znowu zalała się łzami
- Naprawdę wam to zrobił, wyjechał w same święta? - teraz i ja zaczynam być oburzona
- Mówię ci, że musiał szykować się wcześniej - mówi przez łzy - Teraz jak o tym myślę, to uświadamiam sobie, że Tomek był przed świętami wyjątkowo zgodny. Nawet nie marudził, że każę mu wytrzepać dywan, przykładał się do wszystkiego, co poleciłam mu zrobić, a zawsze się migał. I naprawił te wszystkie krany i gniazdka, które od miesięcy prosiły się naprawy!
- I po co to wszystko? - pyta po chwili z goryczą - to mycie okien, gotowanie, pieczenie, zakupy jak dla pułku wojska?
- Przestań - protestuję - przecież nie robiłaś tego tylko dla niego, masz dzieci, przyjechała wnuczka...
- A gdzie tam! Teraz dopiero się okazało, jak bardzo dla niego! Jak wyjechał, miałam ochotę wyrzucić to całe jedzenie do śmietnika. Nikt tak jak Tomek nie lubi dobrze zjeść. Tak mnie to wkurzało, że wciąż tyje, nie może się powstrzymać od jedzenia i wciąż gotowałam jego ulubione smakołyki,,, A teraz? Nie umiem nawet posiekać sałatki na dwie osoby, ciągle wychodzi mi pełna miska. Chyba naprawdę zacznę wyrzucać jedzenie. - łzy płyną jej nieprzerwanie po policzkach - Wiesz, jak wyjechał, zaraz pochowałam te wszystkie świąteczne pisanki, nie mogłam na nie patrzeć, już nigdy chyba nie będę się cieszyć ze świąt. .. A najgorzej to było z ręcznikiem - dodaje po chwili bez sensu - dopiero w sobotę wyjęłam mu czysty ręcznik. Zaledwie na dwa dni - rozżala się - i po co? Dobrze, że chociaż pościeli nie zdążyłam zmienić!
....Jak ja sobie teraz poradzę? - dodaje po chwili bezradnie
Ja też myślę, że to bez sensu - to co Anka mówi. Przecież pościel, czy firanki zmienia się i tak. Dla siebie by tego nie zrobiła? Ale nie mówię jej tego, bo widzę, w jak strasznym jest stanie. Zamiast tego pocieszam niezgrabnie
- Oczywiście, że sobie poradzisz! Przecież dawniej Tomka nie bywało nawet po pół roku, a ty doskonale sobie radziłaś i to z malutkimi dziećmi i pracą!
- Wtedy to co innego! Miałam samochód i do tego jeszcze mieszkałam w centrum. Dookoła znajomi, rodzina, wszyscy pomagali...Teraz do znajomych bez samochodu nie dojadę, wszyscy powyprowadzali się na przedmieścia. Córka cały dzień na uczelni, a ja siedzę sama jak palec... A kto mnie zawiezie na tradycyjną majówkę? Kto przywiezie 5kg piasku z Lidla dla kota?
- Nie przesadzaj - protestuję - i tak cały czas siedziałaś sama, pora to zmienić. Ze znajomymi możesz umawiać się na mieście, a na majówkę też na pewno cię zabiorą i piasek z Lidla chętnie przywiozą. Zresztą piasek akurat możesz kupić wszędzie, a nawet zamówić przez internet z dostawą do domu.
- Tomek zawsze kupował worki na śmieci i kostki zapachowe do toalety - Anka nie daje za wygraną - sam o tym pamiętał, ja w ogóle o tym nie myślałam. I pościel przewlekał, i wieszał duże pranie w suszarni - tylko potem nie mogłam się doprosić, żeby przyniósł z powrotem...Teraz wszystko będzie na mojej głowie!
Chce mi się śmiać. 1% spośród wszystkich czynności domowych łaskawie wykonywał Tomek, a Anka martwi się, jak ona sobie teraz poradzi. Ale zdaję sobie sprawę, że każde małżeństwo ma takie swoje drobiazgi, którymi zajmuje się tylko jedna strona. A druga na codzień nawet sobie tego nie uświadamia. Przypominam sobie ciotkę, osobę wykształconą, zajmującą się całym domem, bo mąż był głównie od zarabiania pieniędzy i dopieszczania domowników, jak martwiła się po jego śmierci, że nie potrafi opłacić rachunków. Bo on to zawsze robił, a ona nawet nie wie, jakie te rachunki i ile ich jest...
Wtedy zrozumiałam, że nieważne - śmierć, rozwód, czy inny powód odejścia - każdy brak boli tak samo.
Żal mi Anki, bo widzę, jak bardzo cierpi, choć czas pokaże, czy ta zmiana nie wpłynie korzystnie na jej życie. Może tak było trzeba, żeby wreszcie się obudziła?

czwartek, 21 marca 2013

Nie kopać leżącego?

                                          
                                                              
- Wyrzuć wreszcie tego trutnia! - tłumaczę kolejny raz Ance - w twoim życiu tak naprawdę nic na gorsze się nie zmieni, a będziesz spokojniejsza i twoja sytuacja stanie się jasna.
Ten truteń to mąż Anki. Tomek jest typem wiecznego chłopca, co było może i rozczulające trochę po ślubie, ale u prawie sześćdziesięcioletniego chłopa dawno już bawić przestało. Kiedy Anka sama boryka się z utrzymaniem domu, sprzątaniem, zakupami itp., Tomek dobrze się bawi. Bo praca jest dla Tomka źródłem nieustającej przyjemności. Wyjeżdża, prowadzi rozmowy z potencjalnymi klientami, przy okazji coś zwiedzi, ktoś zaprosi go na dobry obiad, ktoś inny do parku rozrywki... Ance nie daje żadnych pieniędzy na życie, ale przecież nie dlatego, że nie chce - no po prostu nie ma. Gdyby miał, na pewno by dał. Ale jeszcze zrobi ten interes życia, wtedy im wszystkim nawet ptasiego mleka nie zabraknie!
Interes życia Tomek próbuje zrobić już od wielu lat. Kiedyś pracował w państwowej firmie, ale nie bardzo umiał się dogadać ze zwierzchnikami. Potem było kilka lat na etacie w korporacjach, ale tam także rządziły same głupki bez wyobraźni, nie umiejące myśleć perspektywicznie i docenić kreatywności swojego pracownika. Gdyby tylko go posłuchali i chcieli wdrożyć jego pomysły, to ho, ho! Ale nie chcieli. Wtedy odszedł budować własne biznesy. Tym razem ciągle coś staje na drodze jego sukcesu. A to nieuczciwi wspólnicy, a to mało elastyczni urzędnicy i przepisy, to znów głupi klienci, którzy nie potrafią docenić fantastycznych produktów, które Tomek oferuje. Kolejne firmy padają, a Tomek zakłada następne, bo przecież ten sukces kiedyś w końcu musi przyjść.
W międzyczasie Anka przejęła na siebie opłacanie wszystkich rachunków, bo pieniądze Tomka nigdy nie wpływały terminowo i zaczęły się tworzyć spore zaległości. W zamian za to Tomek zobowiązał się finansować codzienne zakupy, jako że łatwiej mu było dysponować mniejszymi sumami na bieżąco. Niestety, coraz częściej Anka bywała zaskakiwana przy kasie koniecznością uregulowania należności.
- Teraz nie mam, ale później ci oddam, kochanie...
Dziś Anka znalazła się już pod ścianą. Drobne oszczędności, które kiedyś udało jej się zrobić, dawno stopniały. Ceny rosną, jej pensja nie, bo w tej branży też jest kryzys. Po opłaceniu wszystkich rachunków zostaje jej najwyżej na podstawowe produkty żywnościowe, także coraz bardziej ograniczane. O ciuchach, przyjemnościach typu kino, czy basen, dawno zapomniała. Przestała chodzić do dentysty, czasem tylko pozwala sobie na fryzjera. Dobrze, że córka studentka pracuje dorywczo, ma przynajmniej na swoje kosmetyki, czy jakiś ciuch. Tomek dziwnym trafem też ma na swoje spodnie, czy buty, kiedy już z niego spadają. Albo na dziesiątą koszulę, bo jest wyjątkowo ładna i do tego śmiesznie tania - tylko 20 zł. W zeszłym roku kupił gdzieś w Polsce super kurtkę i zostawił do skrócenia rękawów. Do dziś jej nie odebrał, jakoś mu nie po drodze. Kiedy ostatnio spodobała mu się piżama z Garfieldem za, bagatela - 100zł (ale widziałaś, jaki to świetny materiał, ja bym latem w tym chodził), Anka nie wytrzymała.
- Nie mam nawet za co zrobić świąt - płacze mi w mankiet. Bo jestem chyba jedyną osobą, która wie o ich kłopotach. Ania ukrywa prawdę przed dziećmi i mamą. Wyprawia huczne święta, żeby nikt się nawet nie domyślił, jaka jest jej sytuacja, bo się tego wstydzi. Tylko jeszcze teść wie o wszystkim, bo jak Anka przypuszcza, Tomek nieraz już prosił ojca o pożyczkę. On także uważa, że powinna wystawić walizki męża za drzwi. Ale Ania nie jest o tym przekonana.
- Przecież Tomek się stara - mówi - nie jego wina, że się nie udaje.
- Nie żartuj - protestuję - on żyje tak, jak mu wygodnie i wcale nie ma ochoty tego zmieniać. Czego ty się boisz? Finansowo ci się nie pogorszy, i tak sama ciągniesz to wszystko. Potrzebny ci facet, który tylko leży na kanapie przed telewizorem i w niczym ci nie pomaga?
- Ludzie mają lepsze i gorsze momenty w życiu. Jak można kogoś skreślić tylko dlatego, że akurat mu nie idzie? Przecież nie kopie się leżącego! Zresztą, był czas, kiedy to Tomek utrzymywał rodzinę, a ja siedziałam w domu z dziećmi. Teraz się wyrównało.
- Jakie wyrównało? Czy ty się słyszysz? Ty nie siedziałaś z dziećmi, tylko się nimi zajmowałaś. Gdyby to robił kto inny, trzeba by mu było zapłacić....
 
Ale próżne moje gadanie, Anka jest lojalna do bólu. I delikatna - jeszcze się martwi, że mogłaby Tomkowi sprawić przykrość, prosząc go o pieniądze. Przecież wiadomo, jak  bardzo mężczyźni przeżywają, nie mogąc utrzymać rodziny. Ostatnio wymyśliła więc sposób, by poradzić sobie z finansami - po prostu musi sobie znaleźć dodatkową pracę.