niedziela, 22 stycznia 2012

Bal na zamku

Ponieważ trwa karnawał, czas na weselsze tematy. Jak karnawał,to zabawa. A jak zabawa -  to najlepiej bal. I to nie byle jaki, bo na zamku. Jest takie jedno miejsce, do którego jeżdżę co roku w karnawale - zamek w Krokowej. Powiedzmy sobie szczerze, bal w operze, czy też bal na zamku i nocleg w jednej z pałacowych komnat to nie to samo, co zwykła potańcówka. Można się przez chwilę poczuć w innym świecie, a bujna wyobraźnia pozwoli zobaczyć znikający w korytarzu cień jakiejś białej damy. No cóż, ja ducha dotąd nie spotkałam, ale myślę, że duch tego miejsca, tamtych czasów jednak tam jest. Atmosfera pałacu w Krokowej jet szczególna. Po pierwsze, za sprawą historii rodu, sięgającej bitwy pod Grunwaldem, udokumentowanej wieloma pamiątkami i zdjęciami zebranymi na parterze, w kawiarni i części muzealnej. Historii obfitującej w zdarzenia, mogące być kanwą kilku co najmniej książek, czy filmów. Kilka zresztą powstało - Niemiecki taniec Marii Nurowskiej, Mój przyjaciel trup Krzysztofa Wójcickiego i tegoż autora Saga rodu von Krockow. Przedwojenna ekranizacja Wiatru od morza Żeromskiego była kręcona właśnie w Krokowej. Co ciekawe, jedna z historii, opisanych przez Żeromskiego przydarzyła się w rodzinie von Krockow....20 lat później! Ale o tym wszystkim napiszę osobno, dziś o samym balu i o ludziach, którzy tę szczególną atmosferę tworzą. Poza dyrektor zamku i szefową restauracji nie byłoby takiego balu, gdyby nie szef kuchni.



To nie tylko wirtuoz i prawdziwy pasjonat swojego fachu, ale także niezły showman. Bal rozpoczyna się powitaniem w trakcie którego kucharz opowiada nam co będziemy jedli.




Tym razem była zupa krem z dyni, pierś z indyka nadziewana kurkami z pieczonym ziemniakiem nadziewanym szpinakiem (szpinak tak świetnie przyprawiony dodatkiem mocno pachnącego wędzonego boczku, że mógł zadowolić najbardziej wybredne osoby).  Deser Przeminęło z wiatrem wieńczyła dekoracja z chmury karmelowych nitek. Kto jeszcze był głodny, mógł skorzystać z obficie zaopatrzonego zimnego bufetu.




Dekoracje talerzy i stołów to prawdziwe dzieła sztuki...

Przed północą na salę wjeżdżają torty.


Co roku są inne i coś sobą symbolizują. Tym razem kształt rolek filmowych miał przedstawiać upływ czasu zarejestrowany na tych taśmach - bal był chyba dziesiąty.



To czas na nowy strój naszego kucharza - biały cylinder i frak.


Po kolejnej porcji zabawy czas na nową odsłonę - pieczeń z dzika. Poprzedza ją opowieść kucharza o zwyczajach towarzyszących polowaniu i odegranie przez niego hejnału  Dzik na pokocie. Oczywiście w stroju myśliwskim!




A potem już tylko zabawa, choćby i do białego rana!

PS. To nie jest artykuł sponsorowany! Podoba mi się to, co się tam dzieje i uważam, że warto pochwalić.
Zdjęcia moje i ze strony hotelu (pierwsze zdjęcie kucharza).

4 komentarze:

  1. Smakowity wpis :) Szkoda tylko, że zamek tak daleko.

    OdpowiedzUsuń
  2. WoW! Jaka uczta! Nie tylko dla podniebienia ale i dla oka:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż chce się założyć sztywny frak i lśniące buty. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń