niedziela, 28 października 2012

Penelopo, na co czekasz?

Każdy chyba, choć w ogólnych zarysach, zna historię Odyseusza i Penelopy. O tym, jak ona czekała i czekała, a on wracał spod tej Troi i wracał, a po drodze błąkał się tu i tam i zaliczał różne przygody, to znaczy panienki (żeby było ładniej, nazywali je nimfami i syrenami). Słyszałam kiedyś wywód Naczelnego Seksuologa naszego kraju o tym, jaka ta Penelopa była mądra, że tolerowała tych wszystkich zalotników, którzy się wokół niej kręcili (że niby pilnowali się nawzajem, a ona dzięki temu była poza wszelkim podejrzeniem). I że ten Odys to musiał być niczego chłop, skoro warto było tyle na niego czekać.
No nie wiem. Nie wiem, czy jakiekolwiek męskie zalety mogłyby usprawiedliwić tak długie czekanie. Mądra Penelopa posłałaby go w diabły, a zalotników rozgoniła na cztery wiatry. No, ewentualnie wybrałaby sobie jednego na pociechę. No dobra, wiem, że wtedy były inne czasy, wypadało czekać (na rycerzy wracających z wypraw krzyżowych także), a wybranie jednego zalotnika skutkowałoby tym, że wszyscy by się pozabijali, Penelopę zresztą też. Ale dziś?
Anka jak Penelopa także czeka na swego Odyseusza. Odyseusz jest ciągle w rozjazdach, musi zdobywać nowe zlecenia, dopinać kontrakty - cóż robić, taka praca. Nigdy nie można być pewnym gdzie i na jak długo wyląduje. Dziś jedzie do Warszawy, jutro być może zadzwoni z Poznania, Katowic, a może nawet z zagranicy, bo tak mu akurat było po drodze.
Ale nie samą pracą żyje człowiek. Odyseusz dzwoni i radośnie opowiada, że właśnie byli na tropikalnej wyspie pod Berlinem, bo skoro przejeżdżali tamtędy, szkoda było nie skorzystać. Albo, że siedzą z klientem w knajpce gdzieś na Bałkanach, jest ciepły wieczór (późną jesienią!) i dobre wino. Chyba Anka się cieszy, że on tak przyjemnie spędza czas?
Anka wieczory spędza samotnie. Dzieci już odchowane, poszły w świat. Z przyjaciółmi się nie umawia, bo oni zawsze chodzą sparowani, a ona sama, piąte koło u wozu. Z pracy wraca prosto do domu, bo pies, trzeba go wyprowadzić. Potem już nigdzie się nie wybiera, zanim by gdzieś dojechała autobusem, zrobiłoby się późno. Włącza telewizor, chociaż rzadko go ogląda, ale przynajmniej coś gada i nie jest tak cicho. Najczęściej czyta, albo godzinami gra w Zumę na komputerze. Czeka na swojego Odyseusza. Może tym razem przyjedzie na sobotę i niedzielę, a wtedy....
No właśnie, co wtedy? Znowu będzie radośnie opowiadał, jak to wspaniale bawił się gdzieś w świecie. Anki to nie cieszy?...A gdy już go trochę zmęczy to opowiadanie, włączy telewizor i zaraz przy nim zaśnie. Jest przecież bardzo zmęczony, tyle kilometrów zrobił! A w poniedziałek pewnie znowu będzie trzeba gdzieś ruszyć. Torba na wszelki wypadek stale spakowana, czeka.
A na co ty czekasz, Penelopo?

4 komentarze:

  1. Też miałam taki okres w życiu, czekałam, na szczęście minęło i oby nie wróciło. Mam nadzieję, ze odpoczęłaś od bloga i już wrócisz z nowymi tekstami. Zaglądałam często. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem typem Penelopy i nigdy nie czekałam an Odyseusza. Życie nie polega na czekaniu.
    Bardzo ciekawie piszesz. Chyba tu już nieraz byłam, bo kolor i nagłówek mi są znane. A dlacze4go się zameldowałam? Teraz to robię. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak tyrać nie można długo. Z życia trzeba coś mieć. Sama praca nie może nam zasłaniać prawdziwych wartości jaką jest rodzina i "ukochana Penelopa" czekająca w domu. Kiedyś trzeba sobie jasno powiedzieć: Dość. Trzeba zwolnić. Żyć sobą nawzajem.

    Pozdrawiam

    Ahoj!

    OdpowiedzUsuń