wtorek, 17 kwietnia 2012

Wycieczka czy emerytura?

Ostatnio mnie nie było, ani tutaj, ani u was, na waszych blogach. "Byłam wyjechana". Bardzo lubię jeździć, poznawać nowe miejsca, podziwiać widoki, kosztować specjały miejscowych kuchni. Dobrze znoszę podróże, niestraszne mi są gorsze warunki zakwaterowania. Te moje wyjazdy nie kosztują wiele, a mimo to bywa, że zbieram na nie dłużej niż rok - po prostu przeznaczam na ten cel niewielkie nadwyżki w budżecie. I te wyjazdy, i nadwyżki są od niedawna - wcześniej różnie układało się nasze życie, bywało, że sama musiałam utrzymywać rodzinę z jednej pensji. Fortuna kołem się toczy, więc skoro mogę - korzystam. A czemu aż tak się tłumaczę? Ano, bo zostałam ostatnio pouczona przez pewnego Młodego - gdyby ciocia tak nie jeździła, tylko odkładała, miałaby ciocia kiedyś większą emeryturę. Pusty śmiech mnie porwał - te kilka lat nawet po 1000 zł. rocznie miałoby mi zapewnić wyższą emeryturę? Odsetki dziś nie pokryłyby pewnie nawet inflacji! No to może raczej jakaś inwestycja? Tylko w co można zainwestować kilka zaledwie tysięcy złotych, by kiedyś przyniosło dochód? Nie miałam pieniędzy kiedyś, żeby zbudować dom, kupić ziemię i dziś już raczej tego nie zrobię. Nie wiem też, jak długo będę żyła i cieszyła się na tyle dobrym zdrowiem, by móc podróżować. Może nigdy nie skorzystam z dobrodziejstwa emerytury? Czemu więc miałabym odkładać przyjemności na później? Tego, co już zobaczyłam, co przeżyłam, nikt mi nie odbierze. To mój kapitał.
A gdzie byłam tym razem? Może ktoś zgadnie?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz