Jerozolima...
To miejsce, w którym dla wierzących tak naprawdę rozpoczęła się nasza wiara. Dla niewierzących - miejsce wydarzeń opisanych w Biblii, którą można potraktować jako zbiór legend. Całkiem niedaleko, o rzut beretem, Betlejem - miejsce narodzin Jezusa. Tak naprawdę, dziś to prawie dzielnica Jerozolimy, gdyby nie mur, który je dzieli.
To właśnie pierwsze zaskoczenie w tym mieście - że wszystko jest tak blisko. Stojąc na szczycie Góry Oliwnej ma się miasto jak na dłoni, można spokojnie piechotą dojść do miasta, drogą, którą Jezus wjeżdżał na osiołku w niedzielę palmową. Po drodze, na zboczu, mija się Ogrójec - ogród, a właściwie raczej sad oliwny. I dopiero zaczyna się rozumieć słowa słyszane nie raz na lekcji religii: udał się na Górę Oliwną. No zwyczajnie poszedł, bo tam właśnie chodziło się na nocleg pod gołym niebem, tam biwakowali wszyscy przybyli na święto Paschy pielgrzymi. Stamtąd chodził codziennie do miasta, modlić się i nauczać na dziedzińcu świątyni. Pustynia, gdzie pościł 40 dni, też nie jest gdzieś daleko, nie wiadomo gdzie, a tuż za wzgórzami jerozolimskimi. I nie taka, jaką sobie wyobrażamy - jak piaski Sahary. Na pustyni judzkiej pustelnicy mieszkali w niszach, grotach wypłukanych w piaskowcu.
Kolejne zaskoczenie - piękno tego miasta, zbudowanego w całości z białego kamienia. I jakaś atmosfera, której nie umiem nazwać, a która sprawia, że do tego miejsca chce się wielokrotnie wracać, chce się po prostu tam być. Widziałam kilka innych miast o bogatej historii i pięknej architekturze, ale w żadnym dotąd tego nie czułam. Tu, zdaje się, każdy jest u siebie. Tu król Dawid zbudował swoją stolicę, a potem jego syn Salomon pierwszą świątynię jerozolimską. Do dziś, choć świątyni już nie ma, a Ściana Płaczu jest jedynie pozostałością po murach oporowych dziedzińca świątynnego, jest to najświętsze ze świętych miejsce judaizmu. Tu na górze Moria Abraham miał złożyć w ofierze swego syna Izaaka. Tu Jakub zobaczył drabinę do nieba. To była właśnie ta żydowska ziemia obiecana, choć niedaleko nie brak lepszych terenów - choćby żyzna Galilea, czy bogate miasta portowe nad brzegiem morza. I dziś znów w Jerozolimie mieszkają Żydzi, a ortodoksi mają swoje getto, w którym nikt ich nie zamknął, a oni sami odgrodzili się od współczesnego świata.
To Jerozolimę zdobywali muzułmanie, choć mieli swoją Mekkę i dziś także są tu dzielnice muzułmańskie, a Meczet Skały upamiętnia miejsce, gdzie Mahomet wstąpił do nieba. Co ciekawe, Droga Krzyżowa przebiega w większości dzielnicą muzułmańską i pielgrzymujący do Grobu Pańskiego mieszają się z ulicznymi sprzedawcami falafela, a z głośników dobiega śpiewne wezwanie muezzina do modłów. Jakoś nikomu to nie przeszkadza.
Wreszcie chrześcijaństwo - tu się zaczęło od śmierci na krzyżu i zmartwychstania. Tu jest Golgota i Grób Pański. Tu przyjeżdżali krzyżowcy by go bronić i jakoś nie spieszyło im się z powrotem. Założyli tu swoje państwo, a wyparci przez muzułmanów, długo jeszcze przebywali w Akce, licząc na powrót do Jerozolimy. Dziś są tu także dzielnice chrześcijańskie, są kościoły wszystkich chyba wyznań chrześcijańskich, jest dzielnica ormiańska. Na ulicach w dzień i w nocy widać wielojęzyczny, wielokulturowy tłum.
Jerozolima wabiła do siebie i wciąż wabi. Jerozolima żyje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz