piątek, 17 lutego 2012

Co jedzą koty



Kot, który przyszedł z wygnania do ciepłego, przyjaznego domu, mając ok. dwóch lat, a ważąc tyle, co półroczne kocię, je wszystko. Gotowane jajko, czy twarożek to normalka, jada też takie rzeczy jak ciasto cynamonowe, masło z maselniczki i wszystko, co daje się ukraść ze stołu. Kiedyś Pańcia zrobiła sobie kanapkę do pracy. Zapomniała ją sobie zapakować i wyszła z kuchni. Kiedy wróciła, kanapka dalej leżała złożona, choć troszkę krzywo, ale szynki pomiędzy kromkami chleba już nie było. Innym razem znowu zniknął spory kawał gotowanego mięsa z garnka. Jak kocina mogła dać sobie z nim radę? Ano, nie dała, mięso znalazło się schowane głęboko pod kuchennym stołem.... W czasie większych, przedświątecznych "szaleństw kulinarnych" trzeba było zamykać drzwi kuchenne, bo kot, odepchnięty lewą ręką, pchał się z prawej, usiłując porwać cokolwiek prosto spod noża.
Minęło trochę czasu i odkarmiony już nieco na domowym wikcie kot odmawia dania, które Pańcia gotuje wg. weterynaryjnych wskazówek - mięsko gotowane z warzywami i kaszą jaglaną.
- Żartujesz? Marchewka? Kasza? Kot jest myśliwym, powinien jadać tylko mięso! Jesteś pewna, że wymyślił to weterynarz? Musiał chyba być pijany!
Twarożek już kłuje nas w zęby, jajko, które rozbiło się na podłodze, kot omija nieufnie dużym łukiem. Z suchej karmy ze sklepu wybiera i odrzuca czerwono-pomarańczowe kawałki. A nuż to marchewka - samo zło? Kiedy Pańcia uparcie dosypuje to samo, wynosi w pyszczku i chowa po kątach. Może ucieszą się, że zjadłem i w nagrodę dadzą coś innego?
Ale dalej zdarza mu się coś ukraść, a kiedy Pańcia kroi mięso, kot stoi na czubkach pazurów, sięgając przednimi łapkami, jak się da najwyżej. Także chrząstki z pieczonego kurczaka są prawdziwym rarytasem. W święta łaskawie pozwala poczęstować się karpiem z galarety, a kiedy indziej nie pogardzi odrobiną kaszanki, albo wątróbką z pańskiego stołu.
Mija znowu jakiś czas i kot jest już nie odkarmiony, a wręcz przekarmiony. Jada właściwie już tylko jeden rodzaj karmy od weterynarza. Kocie kabanosy, saszetki? No, ostatecznie, raz na parę miesięcy można zrobić pańci przyjemność. Śmietana? Czasami, troszeczkę, ale pod warunkiem, że Bio - naturalnie ukwaszona. (Tu akurat kota rozumiem, nie lubię tych sztucznie zagęszczanych jakąś skrobią, czy agarem. Chcę wierzyć, że Bio jest prawdziwa). Chrząsteczki? A ty je jadasz? Więc czemu sądzisz, że ja je będę jadł? Wątróbka? Jesteś pewna, że mi nie zaszkodzi? Ty ją jadasz? No to zjedz, na zdrowie! Świeże mięsko z kurczaka (indyka)? Naprawdę posiekałaś je specjalnie dla mnie? I twierdzisz, że prosiłem o nie przed chwilą? Musiało ci się chyba wydawać! No dobrze, niech będzie, że to ja się rozmyśliłem. Jak ci tak bardzo zależy, może zjem...trochę później.
 
No i cóż ja mogę podarować mojemu kotu w dniu jego święta?
 
Wszystkim zaś dzikim kotom życzę tak wspaniałej (i zawsze pełnej) stołówki, jak ta pod chmurką w Jaffie, w Izraelu.
 
Na górnym zdjęciu moja kotka, zwana po prostu Kotem, a czasami Kaśką, w odróżnieniu od cóki Katarzyny, zwanej prawie od urodzenia Kotem. Zdjęcie dolne z podrózy po Izraelu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz