Życie nie jest wyłącznie białe, albo tylko czarne. Składa się z wielu barw i niezliczonych odcieni szarości. O tym ma być ten blog. Piszę tak, jak czuję. Mam prawo do własnych opinii i do błędów także. Zachęcam więc wszystkich do konstruktywnej polemiki, jednak nie pozwolę na chamstwo i obrażanie moich gości i mnie na tym forum.
piątek, 16 grudnia 2011
Idą święta
Dawno, dawno temu, kiedy nie było jeszcze White Christmas, ani Jingle Bells, a w radio przeważały polskie piosenki, miałam taki swój ulubiony,świąteczny przebój. Próbowałam go dzisiaj znaleźć i okazało się, że chociaż w internecie jest wszystko, nawet nagrania pamiętające początki fonografii, to tę piosenkę znalazłam tylko tutaj.
Dziś nie ma śniegu na ulicach i pewnie raczej do świąt nie będzie, ale ludzie jak wtedy zabiegani, zaaferowani świątecznymi zakupami. Ciekawe, czy szczęśliwsi niż wtedy, kiedy wszystko trzeba było zdobywać? Paradoksalnie, kiedyś cieszył każdy drobiazg, bo z trudem zdobyty - mydełko FA, rajstopy... Pomarańcze bywały tylko przed świętami, o ile nie było sztormu i zdążyły dopłynąć statki, z reguły z bratniej Kuby. Do dziś zapach pomarańczy kojarzy mi się ze świętami, choć teraz można je kupić cały rok.
Dawno, dawno temu po wszystko (no, może poza octem) stało się w długich kolejkach. Czasem stało się na zmianę, w dzień i w nocy, organizując komitety kolejkowe. Dziś w autobusie usłyszałam taką kolejkową historię. Starsza pani wspominała, jak stała całą noc, a rano miała ją zmienić sąsiadka z dwójką dzieci, specjalnie zwolnionych ze szkoły, żeby razem kupić więcej.
- Dzieci, chcecie banana? - spytała sąsiadka, a kolejka zastrzygła uszami.
- Chcemy - odpowiedziały zgodnie dzieci
- A ty też chcesz? - dostrzegła łakome spojrzenie innego dziecka
- Tak!.
- Proszę - kobieta wyciągnęła torebkę pokrojonych w półplasterki kalarepek.
- Dzieciaki nigdy nie widziały bananów i nie wiedzą, jak wyglądają - wyjaśniła zdziwionym kolejkowiczom.
Dawno, dawno temu, najwspanialszym prezentem pod choinkę były dla mnie książki. A najmilszym - okres tuż poświąteczny, kiedy jeszcze trwały ferie i można było siedzieć przy rozświetlonej choince, dojadając świąteczne przysmaki i zaczytując przyniesione przez Mikołaja powieści.
Dziś do pełni szczęścia dodałabym jeszcze ciepłe, mruczące futro pod ręką. No, i może kieliszek dobrego wina...
Zdjęcie pochodzi z witryny de.dreamstime.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piosenka jest niezwykle klimatyczna! Nie pamiętam czasów zdobywania choinki, ale pamiętam opowieści Taty na ten temat, trochę dziwne, trochę straszne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Z.