środa, 11 lipca 2012

Umrzeć nie jest łatwo...

Kto wie, jak to jest żyć z wyrokiem śmierci? Wiedząc, że każdy dzień nieodwołalnie przybliża koniec, bo nie ma już żadnego sposobu, żadnej nadziei na poprawę? Kiedy wyczerpało się wszystkie metody i środki?
Jeszcze chciałoby się nie budzić odrazy własnym wyglądem, jeszcze z uwagą czesze się resztki włosów patrząc w lusterko. Jeszcze próbuje się samodzielnie przygotować kolację, choć trzeba walczyć z własnymi płucami o każdy, najpłytszy nawet oddech. Jeszcze żąda się obsadzenia skrzynek na balkonie, bo przecież zawsze były kwiaty, a w tym roku tak pusto...A tu fizjologia płata figle, odzierając człowieka z resztek godności. Najbliższy człowiek musi być niechcianym świadkiem tego upodlenia i nie może w żaden sposób pomóc. Nikt nie może - przez bramę śmierci trzeba przejść samotnie. Więc chciałoby się umrzeć jak najszybciej, żeby skrócić cierpienia ciała i mękę oczekiwania na niewiadome. A jednak to biedne, wymęczone ciało nie poddaje się tak łatwo, każąc walczyć o każdy dzień, każdą kolejną godzinę....
Umrzeć wcale nie jest tak łatwo...
Przepraszam za ten tekst w środku słonecznego lata. Cóż - śmierć pór roku nie wybiera....

3 komentarze:

  1. Trafilas mnie ta notka w samo serce. Wlasnie dostalam list od bliskiej osoby, ktora walczy od 4 lat z rakiem kosci. Nie moge/nie chce wdawac sie w szczegoly, ale list sprowadza sie do "wyjechalam nie dlatego, ze jestem samolubna, wyjechalam dlatego, zeby oszczedzic Wam doswiadczenia mojej smierci"
    Nie moge nawet pisac dlaej, lzy przeszkadzaja...

    OdpowiedzUsuń
  2. Co napisać żeby nie zabrzmiało banalnie. Może to, że przez to przechodziłem jako świadek. I żę najgorsza była moja bezsilność. Ale starałem się wykrzesać z siebie chociaż jedną pozytywną myśl. Aby ten Ktoś widział chociaż cień uśmiechu. To dodaje woli życia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. cóż, pozostaje mi dodać, że z drugiej strony wcale nie jest lżej. Ciężko jest umierać, ale jakże ciężko jest być przy najbliższej osobie, która umiera, której wiadomo, że zostały ostatnie godziny... ciężko jest siedzieć przy łóżku najbliższej osoby i nie płakać w takiej chwili a z drugiej strony chcieć podtrzymywać na duchu osobę umierającą, aby umierała w przekonaniu, że damy sobie tutaj bez niej radę? tylko jak po tym wszystkim żyć, gdy odchodzi najbliższa naszemu sercu osoba... ja nie potrafię - choć minęły już prawie 3 lata

    OdpowiedzUsuń