czwartek, 5 stycznia 2012

Refundacja - ale o co chodzi?


Z bólem serca podchodzę do pisania tego posta. Nie chciałam zaczynać tego tematu, bo uważam, że pisanie o reformie służby zdrowia na blogu to jak lizanie czubka góry lodowej z nadzieją, że się rozpuści. Ale Zgaga (nieświadomie) wywołała mnie do odpowiedzi, więc chociaż spróbuję.
Nie będę tu poruszać sprawy słynnego już protestu pieczątkowego i zaistniałego bałaganu, bo to temat na kolejny, obszerny post. Słów kilka będzie o cenach leków.
To oczywiste, że każdy, komu zdarzy się chorować, chciałby być leczony w najlepszy możliwy sposób. Nauka cały czas idzie naprzód i te najnowsze metody są coraz droższe - praktycznie nie ma już kraju, gdzie byłyby dostępne dla wszystkich, bez ograniczeń. Ale czy zawsze najdroższe znaczy najlepsze? Czy najdroższe buty są zawsze najwygodniejsze i najładniejsze? Czasami tak, ale nie zawsze. Podobnie bywa z lekami. Są leki oryginalne, które w swojej cenie zawierają pieniądze na badania kliniczne, reklamę, no i dobre samopoczucie firmy też - że miała taki świetny pomysł. Kiedy mija okres ochrony patentowej, taki sam lek, tylko o innej nazwie handlowej mogą produkować wszyscy - to tak zwane generyki, czyli odpowiedniki. Są zazwyczaj równie dobre, a zdecydowanie tańsze. Nie ma już narzutów "za dobre samopoczucie" no i działa konkurencja kilku firm, pozwalająca zbić cenę. Gdyby np. Prada przekazywał końcówki surowców i wzory do jakiejś masowej produkcji i pozwalał sprzedawać ten produkt tanio, ale bez swojego logo, czy te torebki byłyby gorsze? Chyba tylko dla snobek.
Zdaję sobie sprawę, że dla tych wszystkich, którzy od nowego roku będą więcej płacić za leki, to bolesna reforma. Ale ciągle uważam, że podjęto ją dla naszego dobra. Na refundację leków, podobnie jak na system emerytalny, płacimy wszyscy, korzystają niektórzy. Czy to rzeczywiście jest wszystko jedno, jak dużo nas ta refundacja kosztuje? Nas wszystkich, bez wyjątku? Mało kto wie, że rząd po raz pierwszy w historii podjął próbę negocjowania z firmami farmaceutycznymi cen leków. Do tej pory, dzięki ministrowi Łapińskiemu obowiązywały ceny urzędowe maksymalne. Co to oznaczało w praktyce? Producent rzucał sobie "z sufitu" np. za popularny w astmie u dzieci lek 150 zł. Po refundacji ten lek kosztował oficjalnie ok. 75 zł. Ale przedstawiciel producenta przychodził do dużych, sieciowych aptek, zdolnych zrobić jednorazowo duży zakup i proponował - jeśli kupicie 100 opakowań, damy wam 30% upustu. Dlatego ten lek w niektórych aptekach kosztował 40-50zł. Ale państwo musiało refundować producentowi pełną, urzędową cenę. Dla niego to czysty zysk, dla nas wszystkich strata. Dziś ten lek nie znalazł się na liście refundacyjnej. Producent o to w ogóle nie wystąpił, bo mu się nie opłacało. Musiałby nie tylko obniżyć cenę, ale także spełnić szereg innych, niewygodnych dla siebie warunków. Ale uwaga! Lek bez refundacji, 100% płatny, będzie teraz kosztował ok. 25-30zł. To jaka była jego rzeczywista cena?
Problemem są niestety leki, nie mające zamienników. Albo paski dla cukrzyków, których nie można zamienić, jeśli nie kupi się innego glukometru (ok. 90% chorych korzysta z glukometrów jednej firmy, która kiedyś rozdawała je za darmo - tak się zdobywa rynek). Tu producenci pozostali nieugięci, wiedząc, że nie ma alternatywy. Jedyne wyjście, to próbować innego rodzaju terapii. Być może drastyczny spadek sprzedaży zmusiłby producenta do negocjacji. A może i nie - to często specyficzne leki, których sprzedaż i tak jest niewielka. To tu właśnie pomoc państwa byłaby najbardziej potrzebna. Ale to już osobny temat.

2 komentarze:

  1. Wszystko to pięknie, ale zwykły człowiek nagle staje przed koniecznością zapłaty 50zł za receptę więcej i nie ma alternatywy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam:)Masz absolutną rację, tyle tylko, że znowu przyjdzie za to wszystko zapłacić najbiedniejszym. Ta reforma była oczywiście konieczna bo to co wyprawiają koncerny farmaceutyczne to skandal ale świadomość społeczna w tym temacie jest bardzo nikła. Dla przeciętnego zjadacza chleba liczy się tak naprawdę to ile będą musieli zapłacić za leki.
    Pozdrawiam serdecznie:))
    Hope
    okiem 30-tki

    OdpowiedzUsuń